Mikulicz - Radecki Jan

Mikulicz - Radecki Jan

JAN MIKULICZ RADECKI – WIELKI CHIRURG WROCŁAWSKI

 

            Dnia 14 czerwca 1905 roku umierał we Wrocławiu, w swoim domu przy ulicy Auenstrasse, Jan Mikulicz Radecki, wielki chirurg, kierownik uniwersyteckiej Kliniki Chirurgii. Umierał z powodu raka żołądka. O ironio, umierał w następstwie choroby, w której chirurgicznym leczeniu był prekursorem i miał na swoim koncie 183 wykonane resekcje żołądka z powodu nowotworu. Diagnozę u siebie postawił sam pod koniec 1904 roku. W styczniu 1905 roku został zoperowany przez swojego ucznia prof. Eiselberga z Wiednia. W czasie zabiegu stwierdzono nieoperacyjny nowotwór żołądka naciekający trzustkę. Prof. Mikuliczowi powiedziano, że cierpi na chroniczne zapalenie trzustki i liczne zrosty. Wyjaśnienie to było prawdopodobne, ale Mikulicz chyba w nie nie uwierzył. 23 marca 1905 roku wykonał ostatnią operację – amputację kończyny. Trzy miesiące później już nie żył. Umierał w sposób świadomy i godny. Pielęgnowany do końca przez żonę, w przeddzień śmierci pożegnał się z rodziną wyjawiając jej swoją ostatnią wolę. Kilka dni przed śmiercią pisał: „…umieram bez wszelkiej urazy i z uczuciem zadowolenia z życia. Pracowałem według swoich sił i znalazłem na świecie uznanie i szczęście”. Życzył sobie być pochowanym w Świebodzicach, które wtedy nazywały się Freiburg in Schlesien. W uroczystości przewiezienia zwłok wzięły udział liczne rzesze ludzi. W rogu cmentarza znajduje się jego piękny pomnik z czarnego marmuru. Żona leży obok niego. W sąsiednim grobie spoczywa córka z zięciem, prof. Kautsch’em, który początkowo był adiunktem w Klinice teścia, a potem został profesorem chirurgii. Jan Mikulicz okolice Świebodzic i zamku Książ znał dobrze, gdyż kilka lat przed śmiercią kupił w Pełcznicy u podnóża zamku piękny dom, gdzie spędzał wolne chwile oddając się swoim dwóm pozazawodowym pasjom – muzyce i myślistwu.

            Dzięki muzyce poznał swoją żonę, gdyż w studenckich czasach udzielał jej lekcji gry na fortepianie. W początkach swojej kariery zawodowej w Wiedniu muzykował w domu swego mistrza prof. Billroth’a, który utrzymywał żywe kontakty ze znanym austriackim kompozytorem Brahmsem. Większość prawykonań utworów skomponowanych przez Brahmsa odbywała się właśnie w domu Billroth’a, gdzie grał on na cztery ręce z Billroth’em bądź z Mikuliczem. Dom w Pełcznicy wyposażony w dobrej klasy koncertowy fortepian często rozbrzmiewał muzyką Chopina.

            Drugą jego pasją było polowanie. Wspólne wyprawy łowieckie z właścicielami zamku Książ spowodowały, że dom w Pełcznicy zdobiły liczne trofea myśliwskie.

            27 maja 1909 roku, a więc w cztery lara po śmierci Mikulicza, przed Kliniką przy dzisiejszej ulicy Curie-Skłodowskiej (wówczas Tiergartenstrasse) odsłonięto płaskorzeźbę przedstawiającą Mikulicza w fartuchu lekarskim, siedzącego w fotelu; dwie boginie Pallas Atena, bogini mądrości, i Hygieja, bogini medycyny, wieńczą jego skronie laurowym wieńcem. W Klinice tej Mikulicz spędził piętnaście ostatnich lat swojego twórczego życia i była to – na owe czasy – jedna z najnowocześniejszych klinik w Europie.

 W odsłonięciu pomnika wzięli udział: siostra panującego w Niemczech cesarza Wilhelma, księżna Sachsen –Meiningen, kilku innych książąt Rzeszy, burmistrz Wrocławia, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, przyjaciele Mikulicza profesorowie Eiselberg i Wölfler. Chór katedry wrocławskiej wykonał psalm Boże, którego głęboko w sercu noszę. Następca prof. Mikulicza w Katedrze Chirurgii prof. Kutner powiedział: „Ludzie pokroju Mikulicza, którzy z niebywałą siłą torują swoje szlaki dla następnych generacji, są błogosławieni i niezastąpieni. Mikulicz wśród wszystkich chirurgów wniósł największy wkład do nowoczesnej chirurgii na niemieckim Śląsku”. Przemawiający po prof. Kutnerze baron Fürth, burmistrz Czerniowiec - rodzinnego miasta Mikulicza powiedział: „Austriacy są dumni, że po raz pierwszy wystawiono pomnik Austriakowi na ziemi niemieckiej”.

Willa Mikulicza w Pełcznicy, obecnie dzielnica Świebodzic.

 

Kim był naprawdę Jan Mikulicz-Radecki? Urodził się 16 maja 1850 roku w Czerniowicach, w stolicy austriackiej prowincji Bukowiny, miasta, które dwadzieścia lat później dorobiło się nawet własnego uniwersytetu. Ojciec Mikulicza był znanym architektem. Ratusz jego projektu i park przez niego zaprojektowany istnieją w Czerniowcach do dzisiaj. Istnieje tam też ulica jego imienia. Ojciec był polskim szlachcicem herbu Gozdawa, matka była Austriaczką de domo Emilia Ludwika Damnitz. Urodziła sześcioro dzieci.   Jeden z  braci  został generałem armii austriackiej. Przy okazji jego nominacji doszukano się herbu Gozdawa, który jeden z przodków otrzymał za udział w słynnej bitwie pod Wiedniem. Siostra – Emilia Zborowska – była polską patriotką, mieszkała w Myślenicach pod Krakowem. U niej Mikulicz często spędzał wakacje i ona bardzo pomogła uzyskać mu nominację na kierownika Kliniki Chirurgii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

            Ojciec Mikulicza był poliglotą i,  jak to często bywa na styku wielu narodów, mówił płynnie po polsku, rumuńsku, niemiecku, rosyjsku, ukraińsku i w języku jidysz. Mikulicz mówił również płynnie po polsku i w języku jidysz, co zjednało mu – zarówno w okresie krakowskim, jak i wrocławskim – wielu pacjentów ze środowiska żydowskiego. Gimnazjum młody Mikulicz ukończył w Czerniowcach. Gdy miał siedemnaście lat, umarła mu matka i Mikulicz trafił do domu stryja - lekarza. Fakt ten sprawił, że w 1869 roku zapisał się na Wydział Lekarski Uniwersytetu Wiedeńskiego. Zrobił to wbrew woli ojca, który widział go na Wydziale Orientalistyki, a następnie w dyplomacji. Wynikiem tej decyzji było wstrzymanie finansowej pomocy z domu, co sprawiło, że sytuacja studenta Mikulicza była trudna. Musiał dorabiać nauką gry na fortepianie. W ten sposób trafił do domu wiedeńskiej rodziny Pacherów, gdzie uczył dwie córki Henriettę i Fridę. Starsza córka Henrietta została później jego żoną. W tym okresie poznał również profesora prawa narodów - Leopolda Neumanna, który wyjednał mu do końca studiów stypendium w wysokości 700 guldenów rocznie.

            Studia lekarskie odbywał Mikulicz w okresie rozkwitu wiedeńskiej szkoły medycznej. Słuchał wykładów z anatomii prawidłowej prof. Hyrtela,  a z anatomii patologicznej prof. Rokitanskiego, z chirurgii prof. Dummreichera i Billroth’a, z dermatologii – prof. Aupitza i Hebry. Interesowała go również filozofia, poezja, muzyka. Śpiewał w chórze akademickim, później został jego honorowym członkiem. Zajmował się turystyką, chodził po Alpach, nie pił i nie palił.

            Mikulicz był niewielkiego wzrostu, szczupły, miał rudawe, wypielęgnowane bokobrody i piękne niebieskie oczy, którym towarzyszył nerwowy tik, co powodowało, że jego twarz była „ciągłym ruchem”. Był małomówny, nie miał poczucia humoru, jego przyszłą żonę raził śmieszny, prowincjonalny akcent. Tak opisał go wierny przez dwadzieścia lat instrumentariusz, który pisał też, że Mikulicz chodził lekko, jak kawalerzysta, ze stopami na zewnątrz.

            Prawdopodobnie te zewnętrzne przymioty sprawiły, że po ukończeniu w 1875 roku studiów jego starania o miejsce w Klinice Chirurgicznej w Wiedniu, kierowanej przez Billroth’a, nie przyniosły początkowo powodzenia. Nawet później, po przyjęciu Mikulicza do Kliniki, Billroth był mu początkowo niechętny i chciał nawet usunąć Mikulicza z Kliniki. Pozostawił go na jego usilną prośbę.

            W momencie rozpoczęcia przez Mikulicza pracy w Klinice Billroth’a osiągnęła ona szczyt swej świetności. Znajdowały w niej odbicie najnowsze prądy naukowe, wykorzystywano nowoczesną technikę operacyjną, były stosowane zasady aseptyki, w wykładach uczestniczyli liczni zagraniczni goście. Mikulicz miał za zadanie badanie i obserwację chorych, wykonywanie badań dodatkowych, przede wszystkim mikroskopowych, oraz opiekowanie się instrumentami i materiałami opatrunkowymi dla całej Kliniki. Asystenci pracowali w Klinice od siódmej rano do późnej nocy i musieli być stanu wolnego. Billroth zaczął poważnie traktować Mikulicza dopiero po jego półtorarocznej pracy w Klinice, a po trzech i pół latach praktyki Mikulicz uzyskał stanowisko asystenta.

            W czasie jednej z operacji, kiedy to Billroth operował chorego z twardzielą nosa, podał wyciętą tkankę Mikuliczowi ze słowami: „Panie doktorze Mikulicz, niech pan to dokładnie zbada”. Badanie to zaowocowało całkowitą zmianą poglądów na istotę twardzieli. Do chwili tego badania uważano to schorzenie za nowotworowe. Badania Mikulicza wykazały, że jest to przewlekła choroba zapalna, a olbrzymie komórki typowe dla tego schorzenia dziś noszą imię Mikulicza. Po początkowym okresie niechęci do Mikulicza Billroth z czasem przekonał się do swego asystenta. Oprócz pracy zawodowej połączyła ich też wspólna pasja – muzyka.

            Billroth zdobył dla swego asystenta stypendium na pięciomiesięczną podróż naukową, w czasie której Mikulicz odwiedził następujące ośrodki chirurgiczne: Halle (prof. Volkmann), Lipsk (prof. Thiersche), Berlin (prof. Langebeck), Kilonię (prof. Esmarch), Monachium (prof. Nussbaum), Bazyleę (prof. August Socin), Paryż (prof. Pean), w Anglii – Kings College Hospital (prof. Lister).

            W roku 1880 uzyskał na podstawie pracy Boczne skrzywienie kolana i jego sposoby leczenia veniam legendii z chirurgii, czyli dzisiejszą habilitację. W tym samym 1880 roku w dniu 21 grudnia wziął ślub z Henriettą Pacher, która wywarła duży wpływ na dalsze życie Mikulicza. Była wierną towarzyszką życia, urodziła sześcioro dzieci i była nieprzejednaną przeciwniczką wszystkiego, co polskie. Wszystkie dzieci wychowała w duchu niemieckim, mimo że sama była Austriaczką. Napisała wspomnienia obejmujące jej wspólne życie z Mikuliczem. Zgodnie z ówczesnymi zasadami Mikulicz jako żonaty nie mógł dłużej być asystentem w Klinice Billroth’a, który załatwił mu tylko przedłużenie asystentury o jeden rok, czyli do 1 października 1881 roku, po którym to terminie opuścił Klinikę. Rozpoczął pracę w poliklinice i w tym czasie wykonał ezofagoskop i gastroskop. Stał się  w ten sposób pionierem badań gastroskopowych w medycynie.

 

OKRES KRAKOWSKI

            W 1882 roku w Krakowie zmarł prof. Antoni Bryk, kierownik Kliniki Chirurgicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mikulicz dzięki poparciu prof. Bllroth’a i swojej siostry Emilii Zborowskiej został kierownikiem tej Kliniki, mimo, że Rada Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego umieściła jego kandydaturę na dziesiątym, ostatnim miejscu. Zarzucano mu, że nie zna języka polskiego, który był językiem wykładowym. Mikulicz rozpoczął w Wiedniu konwersację w języku polskim z dr Dobrzyńskim, a następnie pojechał w celu doskonalenia umiejętności językowych do siostry do Myślenic. Ta wyjednała mu audiencję u ówczesnego namiestnika Galicji hr. Potockiego, który ostatecznie uznał jego znajomość języka za wystarczającą. W ten sposób został Mikulicz – wbrew Radzie Wydziału – mianowany przez Ministerstwo w Wiedniu kierownikiem Kliniki.

            1 października 1882 roku wygłosił bezbłędną polszczyzną inauguracyjny wykład pt.: O wpływie chirurgii nowoczesnej na kształtowanie uczniów w Klinice Chirurgicznej. W wykładzie tym m.in. powiedział: „Zarzucono mi, że nie znam języka polskiego, który jest przecież tak samo mową ojczystą dla mnie, jak i dla każdego z panów. Prawda, że przez ciągłe przebywanie w zakładach naukowych niemieckich zaniedbałem naszej mowy”. Wypowiedź tę uznać można za deklarację narodową Mikulicza, której nigdy nie odwołał ani żadnej innej nie ogłosił. W czasie późniejszego pobytu we Wrocławiu miał stale dwa miejsca asystenckie dla Polaków, a w czasie corocznych Zjazdów Chirurgów w Berlinie zawsze spotykał się na uroczystym obiedzie, który fundował, z chirurgami Polakami i Czechami.

            Kraków w chwili objęcia przez Mikulicza Katedry Chirurgii liczył 50 tys. mieszkańców. Wydział Lekarski Uniwersytetu miał 269 studentów. Klinika Chirurgiczna była niezwykle skromna, liczyła 21 łóżek, miała tragiczne warunki sanitarne. W roku poprzedzającym przybycie Mikulicza nie wykonano żadnej operacji brzusznej. Nic więc dziwnego, że Mikulicz rozpoczął starania o budowę nowego budynku Kliniki, które zostały uwieńczone sukcesem dopiero po jego odejściu z Krakowa. W Klinice znacznie rozszerzył się zakres wykonywanych zabiegów. Zaczęto wykonywać zabiegi brzuszne, ginekologiczne, jak również laryngologiczne. Klinika zaczęła się cieszyć dużym powodzeniem, a jej kierownik – przyjmowany z niechęcią – zyskał sympatię i uznanie naukowe. Został wybrany początkowo na wiceprezesa, a następnie na prezesa Towarzystwa Naukowego Lekarskiego. Rozpoczynał pracę z jednym asystentem, którym był późniejszy prof. Hilary Schramm, a w chwili odejścia, po 5 latach, miał 5 asystentów. W czasie swego pobytu w Krakowie opublikował 30 prac naukowych w języku polskim. Zamieszkał wraz z żoną w dawnym pałacu weneckim z marmurowymi kominkami, o zimnych wnętrzach. Tutaj urodziło się pięcioro dzieci. Żona urządzała czwartkowe spotkania, na które zapraszała Austriaków i mówiło się wtedy tylko po niemiecku. Przeciągające się prace nad budową nowej Kliniki i niechęć żony do, jak mówiła: „zalewu polszczyzny, przed którą muszę się bronić”, spowodowały, że Mikulicz po pięciu latach pobytu w Krakowie przyjął powołanie na kierownika Kliniki Chirurgicznej Uniwersytetu w Królewcu. Królewiec liczył wówczas 150 tys. mieszkańców. Wydział Lekarski był liczniejszy niż w Krakowie. Klinika Chirurgiczna była bardzo nowoczesna, a jej    objęcie zbliżało do ewentualnego, późniejszego objęcia Katedry Chirurgii w Berlinie o czym Mikulicz skrycie marzył.

            Objęcie Katedry w Królewcu wiązało się z przyjęciem obywatelstwa pruskiego i zamykało Mikuliczowi drogę do stanowisk akademickich w Austrii. W chwili opuszczania Krakowa austriacki minister oświaty w Wiedniu zapowiedział to Mikuliczowi, a jego następcy utrzymali ten zakaz w mocy.

            Mikulicz przyjmowany początkowo z niechęcią w Krakowie, żegnany był z powszechnym żalem i z protestami, które już niczego – niestety – nie zmieniły. Opuścił Kraków w marcu 1887 roku pozostawiając po sobie opinię wspaniałego chirurga, a od krakowskich Żydów uzyskał specjalne podziękowania za „humanitarność”.

 

OKRES KRÓLEWIECKI

            Do Królewca przyjechał Mikulicz wraz z żoną i sześciorgiem dzieci w kwietniu 1887 roku. Został serdecznie przyjęty przez prof. Nauny’na, kierownika Kliniki Chorób Wewnętrznych. W czasie swego pobytu w Królewcu ściśle z nim współpracował, a później założyli czasopismo „Mitteilungen aus den Grenzgebieten der Medizin und Chirurgie”. Do grona przyjaciół Mikulicza w Królewcu zaliczali się też: Feliks Dahn – poeta i powieściopisarz, profesor Wydziału Prawa, Karol Chuny – zoolog i badacz wód głębinowych i Gustaw Hirschfeld – archeolog. Według żony Mikulicza okres królewiecki był najpłodniejszy w jego życiu. Miał wówczas 37 lat. Klinika Chirurgiczna jako budynek była stosunkowo nowoczesna. Mikulicz wprowadził do niej zasady aseptyki, miał parowy aparat do wyjaławiania. Cieszył się też dużą sławą wśród pacjentów Rosjan, Żydów i Mazurów. Pomagała mu w tym znajomość języka polskiego i jidysz. Pozwalało to na zapewnienie podstaw materialnej egzystencji, co odgrywało wtedy istotną rolę. Anegdoty o Mikuliczu dotyczące jego prywatnej praktyki kryją zapewne dużo prawdy. Jedna z nich mówi, że na pytanie pacjenta, czy honorarium za operację mogłoby być mniejsze, Mikulicz odpowiedział: „Tak, mogę wziąć mniej pieniędzy, ale musiałbym pana operować tępymi narzędziami”.

            W czasie pobytu w Królewcu Mikulicz zapewnił sobie niejako monopol na operowanie majętnych ludzi na terenie Rosji. Robił to chętnie również w czasie swego pobytu we Wrocławiu, odbywając trwające kilka dni podróże do Kijowa, Petersburga i Moskwy.

            Po trzech latach pobytu w Królewcu otwarły się przed Mikuliczem perspektywy objęcia Katedry Chirurgii w Halle, co zbliżyłoby go do upragnionego Berlina, ale niestety, przegrał konkurs. Jego stały protektor, prof. Billroth, wyjednał mu dla osłody porażki na  dworze cesarskim tytuł „tajnego radcy lekarskiego” (geheimer Medizinalrat). W kilka miesięcy później powołano Mikulicza na Katedrę Chirurgii do Wrocławia.

 

OKRES WROCŁAWSKI

W chwili objęcia Kliniki we Wrocławiu w dniu 1 października 1890 roku Wrocław był placówką ciekawszą niż Królewiec. Leżał bliżej Berlina, a Mikulicz ciągle jeszcze marzył o objęciu w nim Katedry Chirurgii. Miał też duże zaplecze pacjentów z Poznańskiego i Śląska, jak również z dawnego Królestwa Kongresowego i Galicji. Oddalał go wprawdzie od cesarskiej Rosji, gdzie Mikulicz cieszył się dużym powodzeniem, ale nawet stąd jeździł operować pacjentów w głębi Rosji.

We Wrocławiu, podobnie jak w Krakowie, Klinika nie miała należytego pomieszczenia. Od roku 1855 mieściła się w Szpitalu Wszystkich Świętych (dzisiejszy Szpital Wojewódzki), gdzie było około 60 łóżek i duża sala operacyjna z asfaltową posadzką. Poprzednik Mikulicza, prof. Fischer, rozpoczął w 1888 roku budowę nowej kliniki w dzielnicy Szczytniki. Była to wówczas nie zabudowana dzielnica, położona wśród ogrodów, na krańcach miasta. Dojeżdżało się do niej tramwajem konnym, który miał końcowy przystanek przy dzisiejszej ulicy Chałubińskiego. Drewniany most, przerzucony przez Odrę w miejscu dzisiejszego mostu Zwierzynieckiego, prowadził do Zwierzyńca. Stąd i nazwa ulicy Tiergartenstrasse.

1 kwietnia 1891 roku przeprowadził się Mikulicz do nowego budynku Kliniki, a 6 lat później, wiosną 1897 roku uroczyście otworzył nową salę operacyjną, największą i najnowocześniejszą na owe czasy w Europie. Była wyłożona kafelkami, przestronna, do dziś służy chirurgom.

W 1899 roku Mikulicz, cieszący się dużą popularnością, otworzył prywatną Klinikę przy ulicy Curie-Skłodowskiej 83/85. Była ona wtedy szczytem nowoczesności, miała 30 łóżek, dwóch asystentów i trzy pielęgniarki. Ceny były też wyższe niż gdziekolwiek indziej, dzienna opłata bowiem wynosiła od 5 do 10 marek.

W czasie swego pobytu we Wrocławiu Mikulicz miał propozycję objęcia Kliniki Chirurgicznej w Wiedniu i niemieckim ówcześnie Strasburgu. Jednak związany coraz bardziej z Wrocławiem nie zdecydował się na zmianę miejsca pracy. Dodatkowym czynnikiem łączącym go z Wrocławiem był zakup w 1895 roku willi w Pełcznicy. Wyposażył tenże pałacyk w fortepian Blüthnera, zaczął polować, utrzymywać kontakty z posiadaczami zamku Książ von Hochbergami. Utrzymywał też żywe kontakty z rodziną: ze wspomnianą już siostrą Emilią Zborowską i młodszym bratem Walerianem, generałem armii austriackiej, który służył mu radą przy zakupie koni do prywatnego zaprzęgu. Zaprzęg ten ciągle czekał na Mikulicza przed Kliniką. Powodziło mu się świetnie, miał duże uznanie wśród pacjentów, szczególną estymą cieszył się wśród Żydów, którzy powiadali, że najpierw jest Pan Bóg, a zaraz potem pan profesor Mikulicz. Zostawił po sobie milion marek, które rodzina utraciła w czasie wielkiego kryzysu w latach trzydziestych.

Do Wrocławia przyjeżdżali w odwiedziny chirurdzy z całego świata. W czasie otwarcia sali operacyjnej obecny był prof. Esmarch z Kilonii, książę Hatzfeld, siostra cesarza, ponadto odwiedzili go słynni bracia Mayo z Ameryki, neurochirurg Harvey, a w 1891 roku jego mistrz i nauczyciel prof. Billroth. W domu Mikulicza zagrali na 4 ręce Walca miłosnego Brahmsa.

Okres wrocławski obejmuje 15 lat, w których Mikulicz stał u szczytu swej sławy. Opisał własne metody operacyjne: resekcje żołądka, dwuczasowe wyłonienie jelita grubego, chirurgiczne leczenie kręczu szyi. Najważniejszym jednak osiągnięciem z czasów wrocławskich jest rozpoczęcie, wspólnie z późniejszym wybitnym profesorem chirurgii Sauerbruch’em, doświadczeń nad chirurgią klatki piersiowej. Wynaleziona i zbudowana w jego Klinice komora podciśnieniowa umożliwiła przeprowadzenie pierwszych w świecie operacji na klatce piersiowej. Mikulicz wykonał po raz pierwszy resekcję nowotworu przełyku. Opublikowanie wyników w czasie Zjazdu Chirurgów w Berlinie stało się prawdziwą rewelacją.

Wynikiem doświadczenia życiowego Mikulicza była niezwykle sprężysta organizacja Kliniki. Przy obejmowaniu kierownictwa Kliniki było zatrudnionych 3 asystentów i 2 wolontariuszy, natomiast pod koniec życia Mikulicza pracowało w Klinice 2 adiunktów, 6 asystentów i 12 wolontariuszy. Dwa miejsca stałe były przeznaczone dla lekarzy Polaków.

Pracę w Klinice rozpoczynał Mikulicz ok. godz. 10, woźny dzwonkiem obwieszczał przyjście szefa. Asystenci stali w szeregu, profesor podawał rękę adiunktom i jeden z nich zdawał mu raport o stanie Kliniki. Następnie profesor prowadził wykład dla studentów i około godz. 12 rozpoczynał operacje. Operował błyskotliwie i precyzyjnie. W Klinice pozostawał do godz. 17 – 18 i żaden z asystentów nie mógł  wyjść przed szefem z Kliniki.

Wieczorem załatwiał prywatnych pacjentów. Wymagając od nich punktualności, sam był wyjątkowo niepunktualny. Nie spóźniał się tylko na Rady Wydziału i na pociąg, na który przyjeżdżał dorożką galopem w ostatniej chwili. Stąd częste mandaty płacone wrocławskiej policji. W Klinice zorganizował 3 przychodnie: chirurgiczną, ortopedyczną, urologiczną. Były czynne pracownie: chemiczna, bakteriologiczna, anatomopatologiczna, fotograficzna. Wykonywano również doświadczenia na zwierzętach. Klinika miała dobrze wyposażoną bibliotekę i uchodziła wtedy za jedną z lepszych w Europie. Na sali operacyjnej przestrzegano bardzo ściśle zasad aseptyki, dokładnego mycia rąk, przebierania się do każdego zabiegu.

 

 Kwatera rodziny Mikuliczów na Cmentarzu w Świebodzicach.

 Wszystko to spowodowało, że sława Mikulicza sięgała na cały świat. W 1903 roku został zaproszony do Ameryki, gdzie w 20 amerykańskich klinikach miał wykłady. Do podróży otrzymał specjalną salonkę, w Klinice braci Mayo wykonał pokazowe operacje. Wieczorem zaproszony został na przyjęcie do miejscowego milionera, który zauważył na spinkach od mankietów herb Mikulicza – Gozdawa i odszukał go w herbarzu stwierdzając, że należy do polskiej szlachty. Stąd pewnie w literaturze amerykańskiej Mikulicz jest uznawany za polskiego chirurga. Po powrocie z Ameryki schudł, czuł się nie najlepiej. Znajomy internista z czasów królewieckich nie stwierdził nic poważnego. W roku 1904 wyjechał wraz z żoną w podróż naukową do Anglii. Była to jego ostatnia podróż. Pod koniec tego roku wymacał u siebie guz brzucha, który 7 stycznia 1905 roku okazał się nieoperacyjnym nowotworem żołądka. Umierał pogodzony z losem, w sposób świadomy i godny. Dzisiaj ulica, przy której mieszkał, nosi jego imię, a na cmentarzu w Świebodzicach na jego grobie często można zobaczyć świeże kwiaty.

 

 

 

 



Powrót